[K&G]
Udaipur zapadl w naszej pamieci jako bardzo mile i przyjemne miejsce. Spodobaly nam sie knajpki na dachach hoteli i innych okolicznych budynkow :) Ruszylismy z tego miejsca dalej na podboj Indii czyli do Jodhpuru. Trase pokonalismy autobusem co bylo bardzo dorbym wyborem. W przeciwienstwie do wiekszosci pasazerow mielismy miejsca siedzace. To co dzialo sie w przejsciu przekracza ludzkie pojecie. Ludzie siedzieli i spali an podlodze, niektorzy musieli przestac cala droge. Hindusom nie przeszkadzalo nawet ze ktos im siadal na kolanach albo dosiadal sie na trzeciego. My tez udostepnilismy kawalek miejsca dziecku :) Dla dzieci w autobusie niesamowitym przezyciem bylo zobaczenie pociagu na przejezdzie kolejowym. Cieszymy sie, ze tym razem jechalismy autobusem bo udalo nam sie zobaczyc dzikie stada wielbladow, krowy z malowanymi rogami i konie. W sumie to wyobrazalismy sobie, ze tak wyglada Afryka :) W koncu dotarlismy do Jodhpuru - malowniczo polozonej na wzgorzach twierdzy powstalej w XVIw. W sasiedztwie znajduje sie przepiekny palac w typowo indyjskim stylu. Calosc otoczona jest blekitnym (doslownie) miasteczkiem i murami w tym samym kolorze. Poniewaz Jodhpur byl dla nas miejscem tranzytowym zwiedzalismy miasto i zabytki dzwigajac nasze plecaki. Daly nam w kosc! W nocy ruszylismy dalej do Pushkaru - celu pielgrzymek Hindusow. Jest to miasteczko nad swietym jeziorem gdzie znajduje sie ponad 50 lazni, w ktorych pielgrzymi zazywaja oczyszczajacych kapieli. Ciekawa sprawa z tym oczyszczaniem bo woda jest brudna, az strach... :) Podobno jezioro czasem wysycha, ale w tym roku jest wody pod dostatkiem. Dobrze, ze wczesniej wyczytalismy ze nie wolno przyjmowac oferowanych za darmo kwiatow. Poniewaz ma to swoj ciag dalszy nad jeziorem, gdzie po 3 minutach ceremoni trzeba uiscic oplate okolo 100 dolcow. Sytuacja tutaj robi sie juz niezreczna, zwlaszcza, ze Hindusi sa napastliwi, a wrecz agresywni...Juz sama odmowa kwiatow jest niby zniewaga i brakiem szacunku dla kultury i religii. Obowiazuje zakaz fotografowania (w zwiazku z czym zmaieszczamy tajne zdjecia ponizej :P ) Samo miasteczko bardzo klimatyczne. O 5 nad ranem spotykalismy na ulicach tylko grupy rozmodlonych pielgrzymow spiewajacych pod nosem piesni religijne i mantry. Niesamowite wrazenie! Prawie lewitowali :) Kilka godzin pozniej oczywiscie Pushkar zamienil sie w barwny, halasliwy i tetniacy zyciem bazar.
Mamy szczescie! Zupelnie przez przypadek trafilismy na coroczny najwiekszy w Indiach targ wielbladow!!! Okolo 50 tysiecy wielbladow, konie i krowy. Zrobilismy rozeznanie co do cen wielbladow - zdrowy, mlody i silny egzemlarz kosztuje tyle co IPhone :) Ktos chce wielbalda? Zbieramy zamowienia do jutra :)
Same swiatynie w sumie bez szalu, ale jest ich tutaj duzo.
Jutro ruszamy do Agry, a potem Delhi lub Varanasi.
Ostatnie spojrzenie na Udaipur z dachu naszego hotelu.
Safari. Stado dzikich wielbladow za oknem autobusu.
Wspolpasazer, ktory przezuwal paski od Karola plecaka :)
Palac w Jodhpurze
Twierdza w Jodhpurze.
Bialy Grzegorz stal sie atrakcja turystyczna :)
Jutro bedziemy tam.....
Blekitny Jodhpur.
Harem w twierdzy w Jodhpurze :)
Impreza z kapela :) Hinduski zaczely tanczyc do skocznej muzyki ulicznych grajkow. Porwaly nas do tanca.
Wspollokator na gape :)
Kolory Pushkaru.
Facebook.com
Bramini.
Straznicy swiatyni Vishnu.
Piekarnio-smazalnio-cukiernia :)
[Tajne/poufne :)] Swiete jezioro w Pushkarze - cel pielgrzymek.
Handlarz wielbladami - Beduin.
Wielbladzi usmiech :)
Karol wyszukuje najladniejszego.
Podobno dzikie sa bardzo niebezpieczne, ale te na targu byly bardzo mile i daly sie glaskac.
Tysiace wielbladow.
Mozna kupowac cale rodziny :)
Dobijamy targu :P
Aaaaaaaaaaa!!!!
Panierowane papryczki chilli z sosem curry serwowane w miseczkach z wysuszonych lisci.
Nasz kolega :)
Nauka jezyka polskiego :)
Malpi klan na dachu cukierni.
Udaipur zapadl w naszej pamieci jako bardzo mile i przyjemne miejsce. Spodobaly nam sie knajpki na dachach hoteli i innych okolicznych budynkow :) Ruszylismy z tego miejsca dalej na podboj Indii czyli do Jodhpuru. Trase pokonalismy autobusem co bylo bardzo dorbym wyborem. W przeciwienstwie do wiekszosci pasazerow mielismy miejsca siedzace. To co dzialo sie w przejsciu przekracza ludzkie pojecie. Ludzie siedzieli i spali an podlodze, niektorzy musieli przestac cala droge. Hindusom nie przeszkadzalo nawet ze ktos im siadal na kolanach albo dosiadal sie na trzeciego. My tez udostepnilismy kawalek miejsca dziecku :) Dla dzieci w autobusie niesamowitym przezyciem bylo zobaczenie pociagu na przejezdzie kolejowym. Cieszymy sie, ze tym razem jechalismy autobusem bo udalo nam sie zobaczyc dzikie stada wielbladow, krowy z malowanymi rogami i konie. W sumie to wyobrazalismy sobie, ze tak wyglada Afryka :) W koncu dotarlismy do Jodhpuru - malowniczo polozonej na wzgorzach twierdzy powstalej w XVIw. W sasiedztwie znajduje sie przepiekny palac w typowo indyjskim stylu. Calosc otoczona jest blekitnym (doslownie) miasteczkiem i murami w tym samym kolorze. Poniewaz Jodhpur byl dla nas miejscem tranzytowym zwiedzalismy miasto i zabytki dzwigajac nasze plecaki. Daly nam w kosc! W nocy ruszylismy dalej do Pushkaru - celu pielgrzymek Hindusow. Jest to miasteczko nad swietym jeziorem gdzie znajduje sie ponad 50 lazni, w ktorych pielgrzymi zazywaja oczyszczajacych kapieli. Ciekawa sprawa z tym oczyszczaniem bo woda jest brudna, az strach... :) Podobno jezioro czasem wysycha, ale w tym roku jest wody pod dostatkiem. Dobrze, ze wczesniej wyczytalismy ze nie wolno przyjmowac oferowanych za darmo kwiatow. Poniewaz ma to swoj ciag dalszy nad jeziorem, gdzie po 3 minutach ceremoni trzeba uiscic oplate okolo 100 dolcow. Sytuacja tutaj robi sie juz niezreczna, zwlaszcza, ze Hindusi sa napastliwi, a wrecz agresywni...Juz sama odmowa kwiatow jest niby zniewaga i brakiem szacunku dla kultury i religii. Obowiazuje zakaz fotografowania (w zwiazku z czym zmaieszczamy tajne zdjecia ponizej :P ) Samo miasteczko bardzo klimatyczne. O 5 nad ranem spotykalismy na ulicach tylko grupy rozmodlonych pielgrzymow spiewajacych pod nosem piesni religijne i mantry. Niesamowite wrazenie! Prawie lewitowali :) Kilka godzin pozniej oczywiscie Pushkar zamienil sie w barwny, halasliwy i tetniacy zyciem bazar.
Mamy szczescie! Zupelnie przez przypadek trafilismy na coroczny najwiekszy w Indiach targ wielbladow!!! Okolo 50 tysiecy wielbladow, konie i krowy. Zrobilismy rozeznanie co do cen wielbladow - zdrowy, mlody i silny egzemlarz kosztuje tyle co IPhone :) Ktos chce wielbalda? Zbieramy zamowienia do jutra :)
Same swiatynie w sumie bez szalu, ale jest ich tutaj duzo.
Jutro ruszamy do Agry, a potem Delhi lub Varanasi.
Safari. Stado dzikich wielbladow za oknem autobusu.
Wspolpasazer, ktory przezuwal paski od Karola plecaka :)
Palac w Jodhpurze
Twierdza w Jodhpurze.
Bialy Grzegorz stal sie atrakcja turystyczna :)
Jutro bedziemy tam.....
Blekitny Jodhpur.
Harem w twierdzy w Jodhpurze :)
Impreza z kapela :) Hinduski zaczely tanczyc do skocznej muzyki ulicznych grajkow. Porwaly nas do tanca.
Wspollokator na gape :)
Kolory Pushkaru.
Facebook.com
Bramini.
Straznicy swiatyni Vishnu.
Piekarnio-smazalnio-cukiernia :)
[Tajne/poufne :)] Swiete jezioro w Pushkarze - cel pielgrzymek.
Handlarz wielbladami - Beduin.
Wielbladzi usmiech :)
Karol wyszukuje najladniejszego.
Podobno dzikie sa bardzo niebezpieczne, ale te na targu byly bardzo mile i daly sie glaskac.
Tysiace wielbladow.
Mozna kupowac cale rodziny :)
Dobijamy targu :P
Aaaaaaaaaaa!!!!
Panierowane papryczki chilli z sosem curry serwowane w miseczkach z wysuszonych lisci.
Nasz kolega :)
Nauka jezyka polskiego :)
Malpi klan na dachu cukierni.