poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wesolych Swiat!

Z okazji zblizajacych sie Swiat Bozego Narodzenia chcielibysmy zyczyc wszystkim samych radosnych chwil spedzonych w rodzinnym gronie. Zyczymy by ten czas byl czasem odpoczynku od codzinnego pospiechu i obowiazkow, chwila wytchnienia i refleksji.

Karolina & Grzegorz

P.S. Zyczenia wysylamy juz dzis poniewaz Swieta w tym roku spedzimy w Birmie w odcieciu od swiata zewnetrznego (bez internetu, bez sieci komorkowej). Do uslyszenia w okolicy Nowego Roku(europejskeigo:) )!

Bangkok

Kumutha i jej Mama wsadzily nas w autobus do Bangkoku i juz po 18h podrozy dotarlismy na miejsce :) Pierwszy problem mielismy ze zmiana autobusu nieopodal granicy. Kierowca busa, ktorym jechalismy z Penangu, wysadzil nas na jakims dworcu w Tajlandii wreczajac bez slowa bilet na nastepny autobus. Nie chodzilo o to,ze pan byl niemily..po prostu w ogole nie mowil po angielsku! Bardzo szybko okazalo sie to byc nowa dla nas norma. Tajlandia byla pierwszym miejscem bez angielskich napisow oraz pierwszym miejscem, gdzie nie moglismy sie dogadac. Troche nam zajelo na dworcu zanim sie zorientowalismy dokad i o ktorej przyjedzie nasz autobus. Troche balismy sie powodzi w Tajlandii o ktorej od kilku miesiecy jest glosno i rzeczywiscie na krotko przed przekroczeniem granicy zaczelo mocno padac. Lalo przez 8 czy 9h non stop, co nie napawalo optymizmem. W koncu dotarlismy na miejsce i..przestalo padac :) Bangkok sprawia wrazenie wielkiego kurortu. Jest tu pelno turystow i nie tylko..kwitnie seksturystyka. Na ulicach wzrok przykuwaja  liczne pary bialo-tajskie, gdzie on jest bialy a ona lub one sa Tajkami. Chyba lepiej pozostawic to bez komentarza...Tajlandia jest krolestwem o czym nie da sie zapomniec, poniewaz ulice sa pelne "oltarzykow" z podobizna krola. Pod bilboardami jest mnostwo kwiatow, sa pieknie oswietlone wieczorem. Zastanawiamy sie tylko czy to Tajowie tak Krola szanuja, czy to propaganda rzadu? Kilka dni temu kiedy szlismy ulica, nagle wstrzymano na niej ruch. Policjant zatrzymal nas i po tajsku zaczal cos mowic ustawiajac nas wzdluz ulicy. Na szczescie wsrod innych "zatrzymanych" :) znalazl sie ktos, kto wyjasnil nam, ze Krol jedzie i dlatego chwilowo nie mozna isc dalej:) Jezeli chodzi o komunikacje w Bangkoku, to jest kilka mozliwosci, z czego najtansza i zdecydowanie najprzyjemniejsza jest podroz tramwajem wodnym. Rzeka Chao Phraya jest swietnie zagospodarowana. Praktycznie wzdluz calego jej biegu, usytuowane sa ponumerowane przystanki, co bardzo ulatwia poruszanie sie po miescie. Jest duzo knajpek, restauracji chwilowo niestety pozalewanych- tak to wyglada z lodzi. Poziom wody jest wysoki, plywa w niej duzo kokosow, fragmenty palm. Na nabrzezu ciagle leza worki z piaskiem. Podobno turystyczna czesc Bangkoku zostala uratowana, zalana zostala inna czesc miasta. Inna mozliwoscia jezdzenia po Bangkoku sa wszechobecne taksowki, ktorych jak zwykle nie polecamy ze wzgledu na cene oraz autoriksze. Decydujac sie na te ostatnie mozna zmarnowac sobie dzien i napsuc nerwow. Dowiedzielismy sie,ze rikszarze proponuja nizsza cene za kurs w zamian za jeden postoj w sklepie, gdzie rzecz jasna dostaja prowizje za przywiezienie klientow. Jesli nic tam nie kupisz, jedziesz do innego sklepu..i tak w kolko..mozesz nigdy nie dotrzec do celu..Dlatego tez my plywalismy lodzia, kiedy sie dalo a kiedy sie nie dalo autobusem. Niestety podroz autobusem wymaga duzo wolnego czasu, poniewaz nie ma rozkladow jazdy i np. raz czekalismy godzine! Bangkok jest straszliwie zakorkowany!! nie wiemy z czego to wynika. Ciekawostka w autobusach byla para kierowca- bileter. Ten pierwszy zawsze byl mezczyzna a ten drugi..zawsze kobieta :) zastanawialismy sie nawet, czy nie sa to malzenstwa. Para taka caly dzien jezdzi razem jednym autobusem. Wokol kierownicy porozkladane mieli jedzenie i owoce a na podlodze kolo kierowcy stal kubelek z woda, w ktorej myl sobie rece :) Tajlandia znana jest glownie z boksu tajskiego i masazy, tak wiec postanowilismy sprobowac:) Udalismy sie wczoraj na stadion, gdzie odbywaly sie walki. Grzesiowi bardzo zalezalo, ja mialam pewne obawy. Mielismy klopoty ze znalezieniem stadionu, odbylismy kilka tego typu rozmow: my: przepraszam czy wiesz, gdzie jest stadion? osoba na ulicy: niam niamm mmm nimmm i ruch reka prosto lub w prawo:) Kilka razy zdarzylo sie,ze kiedy Grzegorz pytal przechodzacych facetow, nie reagowali w ogole!! zupelnie jakby Grzes byl w bance mydlanej :D w koncu zaczal pytac po polsku- efekt ten sam co po angielsku :D nie musze chyba pisac,ze o malo co nie umarlam ze smiechu :D:D:D Po dluzszym czasie udalo nam sie dotrzec na stadion. Wokol rigu klebil sie dziki tlum ryczacych facetow. Ktos probowal  sprzedac nam miejsca siedzace z tylu, na szczescie po niedlugiej chwili dostrzegli nas organizatorzy, przechwycili i bez oplat usadzili na krzeselkach tuz przed ringiem miedzy trenerami,a sedziami. Tak wiec miejscowki mielismy swietne. Podobalo mi sie:) pewnie wiekszosc dziewczyn jest w szoku, ale to nie byl zwykly boks. Tuz przed walka zawodnicy wychodza na ring i odbywaja rytualny taniec. Rytmiczne dzwieki tajskiej muzyki wymieszane z wrzawa dookola, tworza niepowtarzalna atmosfere. Grzegorz trenowal kiedys kickboxing i z pasja wyjasnial mi zasady i aspekty technicze:D Trzeba przyznac, ze zawodnicy sa swietnie wytrenowani,  sa baardzo szczupli ale jednoczesnie bardzo umiesnieni i bardzo wytrzymali!! Niestety poruszali sie tak szybko,ze nie udalo mi sie zrobic ani jednego dobrego zdjecia:) Bedac w Bangkoku trudno nie pojsc na masaz. Lezaki ustawione sa na ulicach a masazysci na kazdym kroku zapraszaja na chwile relaksu podczas masazu stop. My tez poszlismy- ja trafilam swietnie, pani wycisnela ze mnie chyba wszystkie soki:) Grzegorz nie byl zadowolony, ale dzis idzie na poprawke do mojej pani, ktora ma niesamowita moc w palcach:) mysle,ze w domu w razie czego nie musi uzywac walka :D A propos jedzenia- jest pyycha :D My stolujemy sie glownie na ulicy tj. w przydroznych kramikach. Jest mnostwo budek z jedzeniem ponadziewanym na patyki, obok stoi malenki rozen i juz gotowe :) Wybor owocow jest przeogromny- sa soczyste ananasy, pyszne papaje, mango, liczi, mangustine, zupelnie nie egoztyczne juz banany :) mozna kupic posiekane w salatke, wycisniete na sok lub zmiksowane z lodem- nasz faworyt:) Ale juz jutro nad ranem koniec sielanki- lecimy do Yangoonu, stolicy Birmy, gdzie znowu bardzo trzeba bedzie sie pilnowac z jedzeniem i piciem.

Kolejne (tym razem Tajskie) swiatynie.


 Olbrzymi stol z sushi do wyboru. Kilkanascie groszy za jedno :)

 Wesolych swiat!!! :) Sniegu w tym roku chyba nie uraczymy....
 Czekamy na tramwaj wodny.
 Brzeg rzeki.
 Spacerki w parku w centrum miasta.
 Tuz przed walka...
 Miedzy rundami.
 Fight!
 A w tle entuzjazm kibicow i zaklady.
 Ostatnie zdjecie przed KO.
Niestety bokserzy byli tak szybcy, ze nie udalo nam sie zarejestrowac wiecej wyraznych zdjec....

W tuk-tuku czyli autorikszy. Duzo wygodniejsze od wersji indyjskiej :)
 Zalany Bangkok.
 Sky Train czyli powietrzne metro. Szyny sa kilka metrow nad drogami.
 Widoki na Bangkok.

 Kolorowe taksowki. Rozowe lub zolto-zielone. Zawsze z napisem "Niech zyje Krol!"


 Salatka owocowa, wyciskany sok, a moze shake z lodem kruszonym lub w kostkach? Trudne wybory... :)
 Superman juz poszedl spac, ale Super Tajska Policja nigdy nie spi!

 Lok-Lok czyli jedzenie na patykach :) Naszym faworytem sa osmiorniczki i kalmary.
 Ulice pelne masujacych i masowanych :)
 Nasza kolacja na ulicy. Mniam!