czwartek, 23 lutego 2012

To juz jest koniec...i bomba! Kto nie czytal ten traba! :)

Taka podroz pozwala dostrzec, jak wielu cudownych ludzi jest wokol nas! :):):) Wiele osob niepokoilo sie brakiem postow z Japonii. Wiele osob przyszlo z pomoca, kiedy zapytalismy o wynajem mieszkania. Wiele osob dodawalo otuchy w ciezkich chwilach, ktorych tez nie brakowalo.

Dziekujemy za wszystkie komentarze!

KOCHANI BARDZO DZIEKUJEMY, ZE PODROZOWALISCIE Z NAMI PRZEZ TE 4 MIESIACE!! :):):)





Powitanie w domu :)
Fajnie jest wracac!

P.S. Chcielibysmy uciac spekulacje i oficjalnie zakonczyc zaklady, ktore zawarliscie. Oswiadczamy, ze nie zareczylismy sie na wyjezdzie :)

Japonia- wracamy do domu :)

Ktoregos dnia w Tokyo bylismy na osmym pietrze ogromnego sklepu z elektronika, kiedy oboje poczulismy drzenie. Bylo to bardzo wyrazne drzenie..zeby nie powiedziec trzesienie ziemi? Kiedy zauwazylismy ruszajace sie lampy i obrazki na scianach w knajpie na przeciwko, dotarlo do nas, ze to nie nasza bujna wyobraznia, ale faktycznie trzesienie ziemi!! Chcialam uciekac na parter, ale spojrzelismy na ludzi wokol nas. Nikt nie zareagowal :) Chwile po ostatnim wstrzasie przez megafon podano po japonsku komunikat.  Uwaznie obserwowalismy, czy ludzie nie rzuca sie do ucieczki, ale nie.. :) Takie atrakcje to w Japonii norma. Tak wygladalo nasze pierwsze i mamy nadzieje ostatnie trzesienie ziemi.

Ostatniego dnia w Tokyo mielismy spotkac sie z przyjaciolmi Panstwa Sakamoto. Pan Teruo i Pani Miyuki zaprosili nas na pyszny lunch a nastepnie na herbatke i ciacho. Nie mielismy wiele czasu, poniewaz jeszcze przed wieczorem chcielismy dotrzec 130 km dalej do Takasaki. Po raz kolejny naszym japonskim znajomym udalo sie nas zaskoczyc! Panstwo Nagasima zaproponowali,ze zawioza nas swoim samochodem do Takasaki!! Nie chcieli sluchac naszych protestow, ze to za daleko. Odparli, ze zrobia sobie wycieczke za miasto :) Nie wiemy czym sobie zasluzylismy, ze dane nam bylo spotkac takich ludzi na naszej drodze :) Wieczorem po bardzo milym dniu spedzonym z panem Teruo, jego zona Miyuki i ich synem dotarlismy do Takasaki. Spodziewalismy sie prowincjonalnego miasteczka. To co zobaczylismy przeszlo nasze najsmielsze oczekiwania. Japonska prowincja bardziej przypomina centrum Warszawy niz male miasteczko :)
W parasolce powieszonej przed wejsciem do mieszkania, czekal na nas klucz zostawiony przez naszego nowego hosta Wade'a. Wade jest Kanadyjczykiem od 5 lat mieszkajacym w Japonii. Jest tez praktykujacym weganinem. Tak wiec wieczor uplynal nam na pogaduchach na ciekawe tematy. Wade przedstawil nam Japonie i Japonczykow widziana oczyma obcokrajowca. Porownywalismy nasze obserwacje i wrazenia. Nastepnego dnia udalismy sie do onsenu Kamikawa, czyli do goracych zrodel. Japonia to kraj wulkanow a wiec i goracyh zrodel. Laznie sa oddzielne dla kobiet i dla mezczyzn. Woda w basenach dochodzila do 40 stopni. Tak wiec po jakims czasie nawet takie zmarzluchy jak ja odwazyly sie wyjsc do basenu na dworzu. Na zewnatrz bylo niecale 4 stopnie powyzej zera. Takie gorace zrodla to swietne miejsce na sobotnie popoludnie. Cudownie sie zrelaksowalismy :)
Nastepnego dnia czekal nas ciezki dzien. Mielismy przejechac prawie 600 km na stopa z Takasaki do Osaki. Japonczycy kiedy o tym slyszeli robili wielkie oczy ze zdumienia. Plan moze nie byl latwy, ale zupelnie realny do zrealizowania. Wade przygotowal dla nas tablice po japonsku :) Ja jak zwykle niepotrzebnie sie zamartwialam o wszystko :) Niedzielny poranek przywital nas pieknym sloncem i temperatura powyzej zera, co optymistycznie napawalo przed tak dluga podroza. Jak juz nie raz pisalismy, najtrudniejsze w podrozowaniu na stopa jest dostanie sie do pierwszej service area na autostradzie. Tak bylo i tym razem. Utknelismy na 2,5 h w miejscu, gdzie ruch byl bardzo maly. W pewnym momencie podjechala jakas ekipa narciarska. Niestety byli calkowicie zaladowani.  Dosc dlugo stali na tym parkingu. Po ok 40minutach podeszly do nas 2 dziewczyny i dajac slodycze na dalsza droge zagadaly, dokad zmierzamy :) To niewiarygodne! Chcielibysmy wierzyc, ze i w Polsce mozliwa jest taka bezinteresowna zyczliwosc :)
W koncu udalo nam sie wydostac! Zaledwie 2 kilometry dalej od miejsca w ktorym stalismy, byla service area z prawdziwego zdarzenia. Tym razem poszlo juz znacznie szybciej. W ciagu niecalych 2h bylismy juz w okolicach Tokyo. Na kolejnej stacji service area, podszedl do nas Japonczyk tlumaczac cos po japonsku :) Jakims cudem udalo nam sie porozumiec, ze Pan jedzie prawie do samej Osaki, czyli moze nas podrzucic ponad 300km. Jakiez bylo nasze zdziwienie, kiedy okazalo sie, ze Pan podrozuje z trojka malych dzieci a samochod byl.. piecioosobowy. Na przednim siedzeniu siedzial w foteliku ok 3letni chlopiec. Z tylu natomiast  siedzielismy my i dwie dziewczynki. Starsza (ok 9lat) trzymala na kolanach mlodsza (ok 5lat). Nie moglismy uwierzyc, ze beda tak jechac 3h! Proby dogadania sie z kierowca spelzly na niczym. Pan nie znal ani slowa po angielsku. Bylismy zszokowani, jak grzeczne byly te dzieciaki. Byly cichutko. Nie marudzily, mimo ze dziewczynkom na pewno nie bylo wygodnie. Po ok 2h dzieciaki sie ozywily i zaczely z nami rozmawiac po japonsku :) Dziewczynki zaczely mnie nasladowac i przedrzezniac smiejac sie przy tym radosnie. Trzymaly mnie za rece, ogladaly kolczyki, dotykaly nosa :) Liczylysmy po angielsku i spiewalysmy piosenke o alfabecie. Tak spedzilysmy ponad godzine, nie rozumiejac sie nawzajem zupelnie :) Na koniec po pozegnaniu sie, kiedy szlismy juz do budynku service area, starsza dziewczynka podbiegla do mnie i ciagnac na reke zaprowadzila z powrotem do samochodu. Jak sie okazalo, chodzilo o zrobienie zdjecia pozegnalnego :) Po 14h podrozy tuz przed polnoca udalo nam sie dotrzec do Osaki, gdzie na stacji juz czekal na nas Pan Michiaki :) Po raz kolejny zabral nas do siebie do domu. Pani Kazue mimo poznej pory przygotowala fantastyczna kolacje! :) Fajnie bylo spotkac ich po raz kolejny! :) Panstwo Sakamoto juz sie przygotowuja do przyjazdu do Polski :) Pokazywali nam polaczenia lotnicze, hotele, film o Auschwitz. Nastepnego dnia odwiezli nas na lotnisko, mimo ze jest ono oddalone o jedyne 80 km od ich domu! :) Wiedzielismy, ze czeka nas dluga podroz, ale przez te zmiany czasu nie wiedzielismy dokladnie jak dluga. W pierwszym samolocie z Osaki do Kuala Lumpur spedzilismy 7h. Zaczela sie noc. W KL czekalismy 2h, po czym o 1 w nocy wsiedlismy na poklad samolotu do Paryza. Zarowno o 9 rano jak i o 11 rano nadal bylo ciemno :) To byla najdluzsza noc w naszym zyciu. Budka Suflera spiewa, ze "po nocy przychodzi dzien". Chcielismy w to wierzyc. W koncu, po 18h nocy zaczelo switac :) W Paryzu wyladowalismy o 7 rano. Szybko dalo sie odczuc, ze nie jestesmy juz w Azji. Pani w biurze informacji na lotnisku doprowadzila mnie do lez. Potraktowala mnie okropnie! Ot taka czysta, bezinteresowna niezyczliwosc! Musze przyznac, ze odwyklismy od takiego traktowania. (Gdyby ktos kiedys potrzebowal informacji, jak sie przemiescic miedzy lotniskami w Paryzu, chetnie pomozemy, zebyscie nie musieli rozmawiac z ta opryskliwa pania przez male p)
Na styk udalo nam sie dotrzec do miejsca, skad odjezdzal bus na lotnisko. Kolejne 2,5h godziny i  wyladowalismy w Katowicach. To tez niewiarygodne, ale nasz przyjaciel Domino chcial po nas wyjechac samochodem do Katowic!! :) Znowu zrobilo sie cieplo w naszych serduszkach :) Widac aniolki sa nie tylko w Japonii :) Niestety za pozno odebralismy jego wiadomosc. Po wyladowaniu w Katowicach zaczelo sie nerwowe poszukiwanie karty platniczej. Nigdzie nie moglam jej znalezc..a zlotowek przeciez nie mielismy. Po ok. pol godzinie poszukiwan, zrezygnowani stwierdzilismy, ze wyplacimy kase z karty kredytowej. Szybkiem krokiem wyszlismy ze strefy szukajac wzrokiem bankomatu, gdy nagle..naszym oczom ukazali sie rodzice Karola!! :D Nasze zmeczone umysly na poczatku mialy problem z ogarnieciem co sie dzieje. Skad sie wzieli rodzice? Gdzie my jestesmy?? Dlaczego samolot wyladowal w Warszawie? Czy to Warszawa czy Katowice?!? :D Chwile nam zajelo, zanim zrozumielismy, ze rodzice specjalnie przyjechali do nas z Zakopanego, gdzie spedzali urlop!!! :):):) Podrzucili nas na pociag. Po kolejnych 2h w Warszawie odebraly nas siostry! :) Dostalismy piekne kwiaty a Ewelina upiekla przepyszne ciasto!

Zabawki dla doroslych Japonczykow.
 Schemat linii metra w Tokyo. Maja kilka stacji wiecej niz w Warszawie... :)
 Architektura miejska.


 Android - humanoid - Asimo.

 Honda!
 F1
 Tokyo tower - podrobka Eiffla
 Znalezlismy go w McDonald's :)
 Ktory to Grzesiek?
 Zupa Ramen - oddzielnie makaron, oddzielnie zupa :)
 Dr G.
 
 Ciastko zielono-herbaciane podawane na symfonii Beethovena.
 Pani Miyuki i kaligrafia.
 Happy tri friends.
 W czasie trzesienia ziemii... serio!
 Fotele masujace.
 Symulatory wypadkow samochodowych. Czad!

 Siedziba lozy masonskiej.

 Shibuya - najwieksze na swiecie przejscie dla pieszych.

 Pacinko czyli Japonskie kasyno. Nie ma ochrony, zetony ludzie klada w korytarzu w koszykach i nikt im tego nie kradnie!
 Bedziemy operowac!
 Prof. Hikaru
 Sesese! :)
 Najpierw rozeznanie w sytuacji na iPadzie. Mamy tu transmisje na zywo ze stolu operacyjnego!
 Laryngoskop z kamera ze swiatlowodem (torem wizyjnym). Rowniez wyposazony w WiFi.
 Podreczne USG.

 Ramen.
 Sumoki.

 Paczka niespodzianka! Zgadnijcie co jest w srodku?
Pan Teruo i Pani Miyuki.
Co z ta Polska?
 Klucz w parasolce.
 Kolacja przy ogrzewanym stoliku.
 Genialny host CouchSurfer! Wade z Kanady.