czwartek, 17 listopada 2011

Nepal

450km w 12 godzin pociagiem.
200km w 5 godzin autobusem.
180km w 6 godzin samochodem.

 Po wizycie w mistycznym Varanasi postanowilismy ruszyc na polnoc, w kierunku Nepalu. Wymagalo to polaczenia kilku srodkow transportu, ale dosc sprawnie nam poszlo (jak na lokalne standardy). Najbardziej emocjonujacy byl ostatni odcinek :) Poniewaz autobus na ostatnim odcinku jedzie 12h z przerwa na noc (nie wolno autobusom jezdzic w gorach po zmroku), wybralismy taksowke. Niestety taksowkarze zadali patologicznie wysokich kwot :/ Ostatecznie postanowilismy isc na inny dworzec i tam jeszcze probowac znalezc jakis transport. Po drodze, zaczepil nas kierowca z Suzuki Maruti. Zaoferowal taksowke w cenie autobusu... Bylo to podejrzane, ale zlamalismy swoje postanowienie niekorzystania z podejrzanych ofert. Podobno kogos odwiozl na granice i wracal... W ten oto sposob ruszylismy gorskimi serpentynkami do Pokhary . Takich jeszcze niegdy nie widzielismy... 180km non-stop zawijasami, ani jednego prostego odcinka. Nie dziwi nas, ze autobusy w nocy maja zakaz jazdy... Po drodze widzielismy zderzenie ciezarowki z autobusem i samochod, ktory wypadl z trasy, bo kierowca najprawdopodobniej  przysnal. Mimo deszczu, ciemnosci i serpentyn cali i zdrowi dotarlismy  do celu, a Pan kierowca nie okazal sie podstepna szuja :) Jestesmy pelni podziwu dla jego umiejetnosci prowadzenia pojazdow mechanicznych :)

Sama granica byla zabawnym przezyciem :) Na tak "wyluzowanej" granicy nigdy nie bylismy :) Prawie jej nie zauwazylismy :P Jakis Pan nas zaczepil, myslelismy ze znowu jakis natarczywy taksowkarz... zaprosil nas do stoliczka i kazal wypelnic po papierku. Calosc zajela nam moze 1 min. Ten stoliczek z kartkami stojacy przy drodze to wlasnie przejscie graniczne :P Samochody i motocykle w ogole sie chyba nie zatrzymywaly (z naszych obserwacji). Moze Indie maja z Nepalem jakas unie celna w rodzaju naszego Shoengen :D Potem wyskoczylismy z kilku USD na wize nepalska przy nastepnym drewnianym stoliczku. Nikt nam nie robil problemow, ze polowe formularza zostawilismy pustego (nie wiedzielismy gdzie jedziemy, jaki hotel wybierzemy, jaki jest cel naszej podrozy itp.) Zadzialala magia profesji "medical doctor" i "engineer"... :D Uslyszelismy "good couple" potwierdzone szerokim usmiechem pogranicznika i dostalismy z powrotem paszporty z wklejonymi wizami :)  i tak oto jestesmy juz w Nepalu :)

 Problemy z brzuszkami co jakis czas do nas wracaja z mniejsza lub wieksza sila, wiec w Pokharze spedzilismy jeden dzien wiecej w celu regeneracji i zadbania o zdrowie. Pokhara jest malowniczo polozona nad wielkim jeziorem otoczona ze wszystkich stron gorami. Wzdloz brzegu jeziora ciagnie sie ulica przypominajaca nasze rodzime Krupowki :) Sa dwa rodzaje sklepow: z lokalnymi produktami z welny, koralikami itp. Drugi rodzaj sklepow, to sklepy z ciuchami turystycznymi. We wszystkich mozna kupic produkty "original nepal" The North Face i Mammut :) Na zapleczach sklepow slychac prace maszyn do szycia hehe :) Ma to swoj urok.

 Nepal jest przyjemna odskocznia po Indiach. Jest wizualnie czysciej (choc rozne choroby podobno tez na nas tu czyhaja). Dosc duza roznica, ktora jest mocno dla nas odczuwalna to udzial kobiet w zyciu spolecznym. Od prawie miesiaca nie mielismy okazji zamienic ani slowa z kobietami, a tutaj pracuja w sklepach, knajpach, mozna je spotkac na ulicy i sa kontaktowe :) Swiat z kobietami jest jednak piekniejszy :) Nepalczycy duzo sie usmiechaja, sa bardzo sympatyczni, nie ma tu natarczywosci sprzedawcow i taksowkarzy. Mozemy w koncu od tego odpoczac.

 Ruszamy dzis na trekking do ABC Annapurny (Advanced Base Camp Annapurna, inaczej nazywane Annapurna Sanctuary). Bedzie kilka dni przerwy w postach z powodu pobytu na szlaku (planujemy 7 dni).


W autobusie w drodze na granice Nepalsko- Indyjska.
 Na "Krupowkach" w Pokharze.
 Ladnie???
Jezioro nad ktorym lezy Pokhara. Calosc otoczona gorami ze wszystkich  stron.

 


Bagaze i ludzie podrozuja tutaj rowniez na dachach autobusow :) Mozna np. przewiesc kajaki na autobusie :)
Chwiala relaksu na molo.
 W restauracji znalezlismy kartke przestrzegajaca przed dawaniem pieniedzy zebrajacym na ulicy... nie glupia tresc...

poniedziałek, 14 listopada 2011

Mapa podrozy


View Indie in a larger map

Miasto Smierci - Varanasi

W zwiazku z opoznieniami czasowymi postanowilismy zrezygnowac z wyjazdu do Kashmiru i pojechalismy prosto do Varanasi.

Varanasi to dla Hindusow swiete miasto- cel ostatniej pielgrzymki. Polozone jest nad swieta rzeka Ganges, wokol ktorej skupia sie cale tutejsze zycie.. ( i smierc). O swicie rzesze Hindusow zazywaja oczyszczjacych kapieli w Gangesie (zmywaja zla Karme), robia pranie, modla sie. Tak jak w calych Indiach, takze i tutaj jest mieszanka wszystkiego: tlumy ludzi, krykiet, dzieciaki z latawcami, kozy, krowy i malpy.
Jest jednak cos, co wyroznia Varanasi sposrod pozostalych miast. Tylko tutaj odprawia sie dusze do nieba poprzez spalanie cial i wrzucanie prochow do Gangesu. Co chwile rozlega sie glosny dzwiek mantry z meskich gardel i kolejne cialo przynoszone jest na bambusowych noszach nad brzeg rzeki. Po obmyciu ciala w Gangesie, w celu oczyszczenia ze zlej Karmy, jest ukladane na stosie. Po odprawieniu obrzedu przez kaplana- posypanie ciala kadzidlami- podkladany jest ogien. W ten sposob dopelnia sie ludzki los.

Zaskoczylo nas, ze nikt w czasie pochowku nie placze, nie bylo rowniez kobiet. Okazuje sie, ze wg hinduskiej religii placz nad cialem zastrzymuje dusze w drodze do nieba. Kobiety z rodziny zmarlych maja wstep wzbroniony do Ghatow gdzie pali sie ciala, zeby nie zatrzymaly dusz swoich bliskich.

Niestety rowniez w tym miejscy funkcjonuje system kastowy. W zaleznosci od przynaleznosci do kasty sa rozne miejsca ukladania cial na stosie. Czyzby wobec smierci nie wszyscy byli rowni?
Nie wszystkie ciala sie pali. Wg wierzen niektore sa swiete i wrzuca sie je od razu w calosci do Gangesu. Sa to dzieci ponizej 12 roku zycia, kobiety w ciazy, tredowaci, zmarli w skutek ukaszenia kobry oraz bramini (swieci). Ciala sa przywiazywane do  kamiennych blokow i  wyrzucane z lodzi na srodku koryta rzeki.

Hindusi sa bardzo otwarci w temacie smierci. Jest ona intergralna czescia i naturalnym nastepstwem zycia. W przeciwienstwie do nas europejczykow oni nie udaja, ze smierci nie ma, albo ze ich nie dotyczy. Tak jest chyba lepiej...Przynajmniej nie odkladaja wszystkiego na jutro, ktore moze nigdy nie przyjsc. Nie sa tez zaskoczeni, gdy ktos odchodzi.

W najwiekszym z ghatow stoja hospicja, w ktorych ludzie oczekuja na swoj czas...

Wokol ghatow pietrza sie rowniez  stosy drewna specjalnie importowanego z gornego biegu rzeki. Jest to specjalny rodzaj drewna, ktore  bardzo latwo zajmuje sie ogniem, trudno je zgasic i pali sie bez dymu. Zaskakujace jest, ze wokol rzeczywiscie nie czuc zapachu palonego ciala czy wlosow.

W Varanasi odwiedzilismy jeszcze kilka swiatyn. Najbardziej podobala nam sie Monkey Temple czyli Swiatynia Malp. Na jej terenie i przynaleznych ogrodach bawia sie stada malp :) Ich glowna zabawa to gryzienie kolegow i kolezanek :) Uprawiaja tez wspinaczke po gzymsach, drzewach itp. Naszym zdaniem zachowanie malp jest bardzo ludzkie: wyleguja sie w sloncu, drapia po tylku, drocza z innymi i ganiaja w berka :)

Varanasi jest ostatnim punktem tej edycji podrozy po Indiach, wrocimy tu za 3 tygodnie po trekkingach w Nepalu.

Zalobnicy odprowadzajacy zmarlego na spalenie.

Obmycie ciala w Gangesie.
Rozsypanie prochow w rzece.
Dziecia puszczajace latawce. Wszystko nad tym samym Gangesem, kilka metrow od ghatow, gdzie pali sie ciala.
Ghat.
Pranie w Gangesie.
Jeden z wiekszych ghatow otoczony kilkoma hospicjami.
Rytualna kapiel.
Swietliki do puszczenia na rzece

Po smierci bliskiej osoby Hindusi gola glowy, wasy i brody, potem zmywaja zla Karme w Gangesie.
Wieczor w Varanasi.
Ceremonia odprawiana za zmarlych (Hinduistyczna).

Nocne palenie w ghatach.
Poranek nad Gangesem





Kawa czy herbata? Ten pan serwuje czaj czyli herbata z mlekiem i przyprawami.
Kapiele sa dobre w kazdym wieku :)
Hinduskie bostwa.
Zycie nad rzeka....




Monkey bejbik :)
Slodycze upolowane w cukierni :)
Byc jak Michael Jackson? Twoja skora tez moze byc bielsza! W Indiach jasniejsze kobiety ciesza sie wiekszym powodzeniem.
Miasto rownie "czyste i uporzadkowane" jak kazde inne w Indiach.


Dworzec w Varanasi.

Ucieczka z Delhi

"No posibl Sir!"
"No train today, bus tomorrow"
"Train 3 days later"
"Mmmmm.....No posibl"


Tyle slyszelismy przez kilka ostatnich dni na temat wyjazdu z Delhi. Pierwszy raz utknelismy w jednym miejscu. Delhi nas uwiezilo. Szczerze zdazylo nas zniechecic! Bylismy w prywatnych biurach podrozy, w Internetional Turist Bureau itp. Nikt nigdzie nie mogl nam pomoc wydostac sie z Delhi. W miedzyczasie Karol troche sie przeziebil (ale juz  z nim OK). Bylismy zdesperowani! Opuscilismy hotel z mocnym postanowieniem, ze juz nigdy do niego nie wrocimy! Bylismy gotowi nawet pieszo uciekac z Delhi :) Zupelnie przypadkiem pojechalismy na petle autobusow miejskich, szukajac autobusow dalekodystansowych, tam nas pokierowali na inny dworzec. Pojechalismy. To byl dworzec PKS, ale autobusy byly 100 razy gorsze niz nasze miejskie Ikarusy, a przed nami byla wizja prawie doby w takim autobusie... Poddalismy sie z autobusem, postanowilismy wrocic na stacje kolejowa. Na stacji metra odkrylismy, ze jestesmy na wschodnim brzegu miasta i tu tez jest jakis malutki dworzec. Natychmiast go odszukalismy i po godzinie juz siedzielismy w super wygodnym pociagu do Varanasi. Jechalismy 3 klasa klimatyzowanego pociagu :) Bylo luksusowo. Dostalismy swieza posciel, koce, bylo kulturalnie, cicho, spokojnie. Klimatyzowane wagony sa dla ludzi z wyzszych kast, dlatego nie bylo tlumu... Udalo sie!!! Po 3 dniach zupelnie przypadkiem, zbiegiem okolicznosci i fartem trafilismy na dworzec i pociag do Varanasi. I jeszcze byly w nim 2 wolne miejsca!!

Przy okazji chcielibysmy powiedziec wszystkim Hindusom, ze to zenada, ze w rzadowym biurze informacji turystycznej, nie sa w stanie nam udzielic informacji jakie skad i kiedy pociagi jada. Pracuje tam 20 osob, a z ich "pracy" nic nie wynika! Zeby tam pracowac wystarczy znac kilka angielskich slow "No possible Sir!". To wszystko!

Bardzo nam pomogly damskie kolejki do kas biletowych na dworcach. Jezeli nie ma damskich kas to "ladies" sa obslugiwane poza kolejnoscia. Oczywiscie skonczylo sie to tak, ze wszystkie bilety kupowal nam Karolek :) Robil to z duzym wdziekiem :)

W pociagu mielismy okazje sprobowac herbaty z imbirem. PYCHA! Bedziemy robic taka w domu :)