[K&G]
Kolejny dzien... Pierwsza podroz lokalnym pociagiem gdzie bylismy nie lada atrakcja turystyczna :) Potem wycieczka busem po miescie (przewodnik mowil tylko w loklanym jezyku wiec ucieklismy :) ) Przysiedlismy przy India Gate i tam stalismy sie juz totalna sensacja... Ludzie jak oszaleli zaczeli sobie trzaskac z nami foty, do tego stopnia ze zgromadzil sie spory tlum wiec znowu musielismy uciekac :P Popularnosc nas przerosla :D W przyszlosci moze zaczniemy na tym dorabiac gdyby skonczyla nam sie kasa... Potem Pan Hindus obiecal, ze zrobi z nas gwiazdy Bolywood dzis wieczorem.Nadal jestesmy notorycznie zaczepiani i dotykani na ulicach, wszyscy sie straszliwie gapia i wcale nie udaja, ze jest inaczej. Dzis zeby sie wtopic w tlum kupilismy lokalne ciuchy :) Jutro jedziemy do Ajanty i Ellory zwiedzac malowidla w jaskiniach.
Dzis spimy w YWCA (dzieki Marta za porade) gdzie jest bardzo czysto i schludnie, dziala klima! Przenieslismy sie do innej dzielnicy. Jezdza tu samochody, a nie riksze i... sa chodniki, a nie piach i bloto!!! Jest wiecej turystow i generalnie jest czysciej (jak na warynki indyjskie). Mozemy tu odrobine odetchnac...
W dniu wylotu...Usmiechy na twarzach zdradzaja nasza nieswiadomosc co nas czeka... :P
Odplyw na Juhu Beach - lokalne Beverly Hills.
Ludzie i pojazdy zyja w symbiozie. Wyglada to jak jeden potok. Ludzie wchodza miedzy samochody i jest to jedyna mozliwosc przejscia przez ulice.
Ludzie cierpia glod, a w tym czasie swiete krowy dumnie spaceruja po ulicach.
Slumsy.
Doktor i jego caly szpital w tle (leczy wszystko kolorowymi tabletkami ze sloikow).
Deevali czyli Hinduski Nowy Rok spedzamy z rodzina doktora Sidhartha i jego sasiadami.
Kapliczki w apartamencie doktora Sida.
Widok z okna apartamentu.
Uliczne zycie.
Uliczny market to plejada barw, zapachow i smakow.
Sposob na przezycie - wazenie przechodniow.
Kolejny dzien... Pierwsza podroz lokalnym pociagiem gdzie bylismy nie lada atrakcja turystyczna :) Potem wycieczka busem po miescie (przewodnik mowil tylko w loklanym jezyku wiec ucieklismy :) ) Przysiedlismy przy India Gate i tam stalismy sie juz totalna sensacja... Ludzie jak oszaleli zaczeli sobie trzaskac z nami foty, do tego stopnia ze zgromadzil sie spory tlum wiec znowu musielismy uciekac :P Popularnosc nas przerosla :D W przyszlosci moze zaczniemy na tym dorabiac gdyby skonczyla nam sie kasa... Potem Pan Hindus obiecal, ze zrobi z nas gwiazdy Bolywood dzis wieczorem.Nadal jestesmy notorycznie zaczepiani i dotykani na ulicach, wszyscy sie straszliwie gapia i wcale nie udaja, ze jest inaczej. Dzis zeby sie wtopic w tlum kupilismy lokalne ciuchy :) Jutro jedziemy do Ajanty i Ellory zwiedzac malowidla w jaskiniach.
Dzis spimy w YWCA (dzieki Marta za porade) gdzie jest bardzo czysto i schludnie, dziala klima! Przenieslismy sie do innej dzielnicy. Jezdza tu samochody, a nie riksze i... sa chodniki, a nie piach i bloto!!! Jest wiecej turystow i generalnie jest czysciej (jak na warynki indyjskie). Mozemy tu odrobine odetchnac...
W dniu wylotu...Usmiechy na twarzach zdradzaja nasza nieswiadomosc co nas czeka... :P
Odplyw na Juhu Beach - lokalne Beverly Hills.
Autoriksze. Taryfa: 40groszy/kilometr.
Ludzie i pojazdy zyja w symbiozie. Wyglada to jak jeden potok. Ludzie wchodza miedzy samochody i jest to jedyna mozliwosc przejscia przez ulice.
Slumsy.
Doktor i jego caly szpital w tle (leczy wszystko kolorowymi tabletkami ze sloikow).
Deevali czyli Hinduski Nowy Rok spedzamy z rodzina doktora Sidhartha i jego sasiadami.
Kapliczki w apartamencie doktora Sida.
Widok z okna apartamentu.
Uliczny market to plejada barw, zapachow i smakow.
Sposob na przezycie - wazenie przechodniow.
Noce trzeba spedzac pod moskitiera.