piątek, 28 października 2011

mumbaj..pierwszy szok

[Karolek]
za chwilke zamykaja kafejke internetowa, w ktorej jestesmy..tak wiec tym razem nie zdaze wszystkiego napisac...widze,ze Grzegorz napisal dlugiego posta..wiec ja napisze tylko o samej "klinice" indyjskiej, gdzie spimy..
jak juz Grzes pisal goscil nas u siebie poznany na coucsurfingu doktor. Po zostawieniu rzeczy na lozku przyszedl po mnie z pytaniem,czy chce zobaczyc jak przyjmuje pacjentow..chcialam..i nie moglam wlasnym oczom uwierzyc!! Kazda wizyta trwala gora 6minut, doktor pytal co dolega, potem przykladal sluchawke do koszuli pacjenta..dotykal jego reki i czola i juz...duagnoza gotowa, po czym odwracal sie do stojacego obok niego regalu i bral do reki kolejne wielkie sloje pelne tabletek i rekami wykladal je na stol, potem wkladal do malych foliowych torebeczek, mowil jak brac, zaplata..i koniec wizyty. Nie prowadzi zadnej dokumentacji, nic nie zapisuje..mowi,ze prowadzi ten klinike od 12lat i zna kazdego w okolicy i pamieta na co choruja..recept nie wystawia,bo ludzie nie maja pieniedzy,zeby isc do apteki..najbiedniejszych chorych mozna poznac po braku butow..pytalam go, jakich przypadkow ma najwiecej- okazuje sie,ze prym wiedzie malaria i WZW typu A. nie bede sie rozpisywac, jakich lekow uzywa..ale biednym daje chinine na malarie, lek ktory podobno juz zupelnie nie dziala..
ciekawie rowniez wygladaja wizyty chorych kobiet, ktore najczesciej przychodza z mezem do lekarza i...pan doktor pyta meza, jak ona sie czuje..a ta ona siedzi przeciez obok!! musze przyznac, ze cala ta klinika zrobila na mnie mega wrazenie..dodam jeszcze,ze byl to pokoik 2x2m, w ktorym byl stolik, fotel doktora, regalik ze slojami tabletek i mala kozetka :D
niekt nie zawracal sobie glowy rekawiczkami, higiena np.pod kozetka lezaly brudne strzykawki z krwia.
Juz zamykaja..wiec dodam jeszcze,ze ludzie szanuja pana doktora :) przed wejsciem do kliniki wszyscy zdejmuja buty:D przynosza prezenty, w koncu taki doktor to dobro spoleczne :) doktor ma sjeste miedzy 13 a 17- i jak skonczyl przyjmowac wczoraj chorych, zamowil nam pierwsze hinduskie jedzenie..byly to male bulki z czyms warzywnym w srodku- mega ostre, wyjal z papierka te kanapke..i tymi rekami po pacjentach, tabletkach,malarii i nie wiadomo czym jeszcze- podal mi ja..wzielam ze scisnietym zoladkiem i...zaczelam jesc...i dalej zyje!!!! :D:D:D
tym optymistycznym akcentem konczymy na dzis, bo pan z kajfeki chce juz isc do domu :) :)

chyba mam jeszcze kilka minutek..po poludniu poszlismy na spacer na plaze- niby jakies 2km..ale wymeczylo nas okrutnie..duchota, skwar, smog i wszechogarniajacy smrod (najczesciej padliny, zgnilizny i rynsztoku). Po drodze mijalismy ludzi spiacych na ziemi, brudne dzieci zebrzace i lapiace nas za rece, straszny syf i zgielk. Wszyscy tu trabia, jezdza jak szaleni, Nie lada wyzwanbiem jest przejscie przez ulice. Nie ma tu zasad ruchu drogowego. Po powrocie do pokoju zostalismy zaproszeni do apartamentu doktora na 15 pietrze wiezowca z okazji Diwali (nowy rok hinduski). Tam kolejny szok.... Piekny luskusoway apartament i ....sluzacy. Byl to okolo 12-letni chlopiec ktorego nam nie przedstawiono nawet. Po pytaniu kto to, uslyszelismy, ze to tylko kucharz (bez imienia?). Traktowali go jak powietrze, nie wchodzil do pokoju, czekal na wezwanie na korytarzu. Niechcacy weszlam w malowidla na posadzce przed drzwiami wejsciowymi. Chlopiec przyniosl szmatke i chcial mi powycierac nogi....SZOK!

1 komentarz:

  1. Można byłoby pomyslec że niepotrzebnie tak się tutaj zamartwiamy procedurami szpitalnymi... W końcu doktor praktykuje z powodzeniem, a na pewno nie on jeden. Tym niemniej trzymamy kciuki, żeby był tylko Waszym gospodarzem, nie lekarzem :P I niecierpliwie czekam na dalsze relacje.

    OdpowiedzUsuń