Trafilismy w koncu do Kathmandu, ktore na pierwszy rzut oka przywolalo reminiscencje Indii :) Ale po blizszym przyjrzeniu stwierdzilismy, ze ma swoj wlasny niepowtarzalny charakter. Jest tu bardzo halasliwie, bardzo duzo kurzu, pylu i smog. W nocy nie da sie spac bez zatyczek, na ulicy ludzie nosza maski na twarzach. Znowu musimy sie o wszystko targowac jak z Hindusami. W ciagu dnia zdarzaja sie czeste zaniki zasilania w calych dzielnicach, a dwa razy w tygodniu jest z gory zaplanowana godzinna przerwa w dostawie pradu w calym miescie. W Kathamndu jest starowka, ale jest zupelnie inna od tych, ktore znalismy do tej pory. Bardziej wpisywala sie w klimat filmow z Brucem Lee niz w nasze wyobrazenie stolicy Himalajow :) Bylo tam pelno rzezb w kamieniu, posagow Buddy, dzwonow i dzwonkow, charakterystycznych budynkow. Miedzy tym porozstawiane stragany, targi owocowe i ryksze. Handel kwitnie na kazdym kroku :) Nie podobalo nam sie wprowadzenie oplat za wstep na niektore zabytkowe ulice. Ze autostrady sa platne jeszcze zrozumiemy, ale deptaki w miescie??
Dzis rano pojechalismy do Nagarkot, gdzie znajduje sie punkt widokowy na Everest. Co prawda najwyzszy szczyt skryl sie posrod mgiel i chmur, ale widzielismy inne slynne gory m.in. Langtang i Shisha Pangma. Podroz w to miejsce duzo nas kosztowala... tragiczny stan drog w tych okolicach wywolal delikatne objawy choroby lokomocynej u wszystkich. Na szczescie obylo sie bez interwencji lekarza :D
Rikszarz z maska na twarzy chroniaca przed smogiem i pylem.
Stupa
Lalki. Troche straszne sa......
Kolekcja zebow w witrynce gabinetu dentystycznego.... Niewiadomo czy wiecej leczy czy wiecej zbiera. Nas ta reklama nie zachecila do skorzystania z uslug.
Stragan owocowy.
Przyprawy np. sol BARDZO kamienna.
Przyprawy.
AGD :)
Suszone rybki.
Szaliki kaszmirowe.
Szacunek! ale moc! Rocket fuel i double blast :)
Starowka czyli Dourbar Square.
Rozne odcienie chilli.
Nastepny koksu.
Wesole rzezby :)
Shiva.
Suszenie kukurydzy.
A tak wygladalo to naprawde :)
Wreszcie jedzenie :D Pycha bylo :) Mozna brac dowolna ilosc dokladek w cenie :)
Dzis rano pojechalismy do Nagarkot, gdzie znajduje sie punkt widokowy na Everest. Co prawda najwyzszy szczyt skryl sie posrod mgiel i chmur, ale widzielismy inne slynne gory m.in. Langtang i Shisha Pangma. Podroz w to miejsce duzo nas kosztowala... tragiczny stan drog w tych okolicach wywolal delikatne objawy choroby lokomocynej u wszystkich. Na szczescie obylo sie bez interwencji lekarza :D
Rikszarz z maska na twarzy chroniaca przed smogiem i pylem.
Stupa
Lalki. Troche straszne sa......
Kolekcja zebow w witrynce gabinetu dentystycznego.... Niewiadomo czy wiecej leczy czy wiecej zbiera. Nas ta reklama nie zachecila do skorzystania z uslug.
Stragan owocowy.
Przyprawy np. sol BARDZO kamienna.
Przyprawy.
AGD :)
Suszone rybki.
Szaliki kaszmirowe.
Szacunek! ale moc! Rocket fuel i double blast :)
Starowka czyli Dourbar Square.
Rozne odcienie chilli.
Nastepny koksu.
Wesole rzezby :)
Shiva.
Suszenie kukurydzy.
Ktos wie co to za kwiat?
Tak powinien wygladac horyzont z punktu widokowego z Nangarkot.A tak wygladalo to naprawde :)
Jak może być smaczne jak nie widać mięska :) I dlaczego nie jecie takich ładnych papryczek?
OdpowiedzUsuńnie wiem komu odpisuje, ale to prawda z tym mieskiem :) troche juz go nam brakuje..
OdpowiedzUsuńco do papryczek- to jemy dzielnie!!! do tej pory Grzegorz czul sie nieusatysfakcjonowany pikanteria dan ostrych, ale kilka dni temu jeszcze w Kathmandu to sie zmienilo. Zamowil momo- male pierozki z warzywami i dostal do tego sooooos :D:D najpierw zaszklily mu sie oczy, potem para buchnela z ust i uszu w koncu zaczal machac rekami w poszukiwaniu wody.. :D ale mialam ubaw:D od tego czasu taka scena powtarza sie przynajmniej raz dziennie:D
To jest scena warta fotki :) LM (wcześniej też)
OdpowiedzUsuń