piątek, 2 grudnia 2011

Kathmandu

Trafilismy w koncu do Kathmandu, ktore na pierwszy rzut oka przywolalo reminiscencje Indii :) Ale po blizszym przyjrzeniu stwierdzilismy, ze ma swoj wlasny niepowtarzalny charakter. Jest tu bardzo halasliwie, bardzo duzo kurzu, pylu i smog. W nocy nie da sie spac bez zatyczek, na ulicy ludzie nosza maski na twarzach. Znowu musimy sie o wszystko targowac jak z Hindusami. W ciagu dnia zdarzaja sie czeste zaniki zasilania w calych dzielnicach, a dwa razy w tygodniu jest z gory zaplanowana godzinna przerwa w dostawie pradu w calym miescie. W Kathamndu jest starowka, ale jest zupelnie inna od tych, ktore znalismy do tej pory. Bardziej wpisywala sie w klimat filmow z Brucem Lee niz w nasze wyobrazenie stolicy Himalajow :) Bylo tam pelno rzezb w kamieniu, posagow Buddy, dzwonow i dzwonkow, charakterystycznych budynkow. Miedzy tym porozstawiane stragany, targi owocowe i ryksze. Handel kwitnie na kazdym kroku :) Nie podobalo nam sie wprowadzenie oplat za wstep na niektore zabytkowe ulice. Ze autostrady sa platne jeszcze zrozumiemy, ale deptaki w miescie??

Dzis rano pojechalismy do Nagarkot, gdzie znajduje sie punkt widokowy na Everest. Co prawda najwyzszy szczyt skryl sie posrod mgiel i chmur, ale widzielismy inne slynne gory m.in. Langtang i Shisha Pangma. Podroz w to miejsce duzo nas kosztowala... tragiczny stan drog w tych okolicach wywolal delikatne objawy choroby lokomocynej u wszystkich. Na szczescie obylo sie bez interwencji lekarza :D

Rikszarz z maska na twarzy chroniaca przed smogiem i pylem.
 Stupa

 Lalki. Troche straszne sa......
 Kolekcja zebow w witrynce gabinetu dentystycznego.... Niewiadomo czy wiecej leczy czy wiecej zbiera. Nas ta reklama nie zachecila do skorzystania z uslug.

 Stragan owocowy.
 Przyprawy np. sol BARDZO kamienna.
 Przyprawy.
 AGD :)
 Suszone rybki.

 Szaliki kaszmirowe.
 Szacunek! ale moc! Rocket fuel i double blast :)
 Starowka czyli Dourbar Square.






 Rozne odcienie chilli.

 Nastepny koksu.


 Wesole rzezby :)
 Shiva.
 Suszenie kukurydzy.
Ktos wie co to za kwiat?
 Tak powinien wygladac horyzont z punktu widokowego z Nangarkot.
  A tak wygladalo to naprawde :)


 Wreszcie jedzenie :D Pycha bylo :) Mozna brac dowolna ilosc dokladek w cenie :)

3 komentarze:

  1. Jak może być smaczne jak nie widać mięska :) I dlaczego nie jecie takich ładnych papryczek?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem komu odpisuje, ale to prawda z tym mieskiem :) troche juz go nam brakuje..

    co do papryczek- to jemy dzielnie!!! do tej pory Grzegorz czul sie nieusatysfakcjonowany pikanteria dan ostrych, ale kilka dni temu jeszcze w Kathmandu to sie zmienilo. Zamowil momo- male pierozki z warzywami i dostal do tego sooooos :D:D najpierw zaszklily mu sie oczy, potem para buchnela z ust i uszu w koncu zaczal machac rekami w poszukiwaniu wody.. :D ale mialam ubaw:D od tego czasu taka scena powtarza sie przynajmniej raz dziennie:D

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest scena warta fotki :) LM (wcześniej też)

    OdpowiedzUsuń