niedziela, 6 listopada 2011

Lokalny bohater Agry

[Grzegorz]
Tego posta chcialbym poswiecic pewnemu Panu Rikszarzowi, ktory nasz bardzo urzekl swoja osoba. Poniewaz wyladowalismy w Agrze dosc pozno,a do rejonu hotelowego mielismy okolo 6km ruszylismy szybkim krokiem w kierunku dzielnicy z hotelami. Po drodze zaczepialo nas wielu kierowcow autoriksz, ale wolelismy sie przespacerowac i zobaczyc jak wyglada miasto poznym wieczorem. Zaczepil nas tez kierowca rikszy (pol rower, pol taksowka :) ). Mial bardzo mala riksze wiec zwazywszy na nasze duze plecaki nie chcielismy jechac zeby Pana nie zameczyc. Pan schodzil z ceny i tak bardzo chcial nas zabrac i cos zarobic, ze stanelo na 10 rupiach (60groszy) za 6km trasy. Nie byl nachalny. Jechal obok nas i sobie milo z nami konwersowal :)
Wytlumaczylismy mu, ze razem z plecakami wazymy 160kg. Zrobil przerazona mine i odpuscil...Ale 10 metrow dalej znowu byl kolo nas, zeby nas zapewnic o swojej niebywalej sile. Nadmienie, ze przy dobrym wietrze i ze wszystkimi ubraniami Pan moze wazyl na oko z 50kg! Drobniutki facet. Postanowilismy dac mu zarobic. Zgodzilismy sie na kurs do hotelu po jego zapewnieniach o strasznej sile jaka dysponuje :) Nie mogl ruszyc wiec na poczatek popchnal riksze i wsiadl na rozpedzona. Pod gore ledwo sie wtaczal, czasem zsiadal, zeby pchac riksze jak nie mial sily. My sie czulismy paskudnie w tej calej sytuacji. Co z godnoscia ludzka? Chcielismy mu zaplacic juz po kilometrze cala stawke i isc dalej pieszo Pan walczyl jak lew o klientow i powiedzial ze super mu sie jedzie, zebysmy sie nie przejmowali ma sile i sie nie meczy. Proponowalismy zeby wiozl tylko bagaze, a my pojdziemy obok. Tez sie nie zgodzil. Chcial nas zawiesc do konca. Po drodze opowiadal nam o Agrze, o swojej rodzinie, o Indiach. Nie probowal nas oszukac, nie zawiozl nas do sklepow, ani nie stosowal innych indyjskich sztuczek. W koncu dotarlismy do celu. Chwile to zajelo, ale bylo warto. Pan zapracowal na swoje wynagrodzenie.
Zdobyl tez nasze uznanie i stosowne wynagrodzenie (nie bylo to tylko 10 rupi).

Dlaczego o tym piszemy? Bardzo nas to wydarzenie poruszylo i wzruszylo. Pan mial w sobie niesamowity hart ducha, wole walki o klienta i uczciwy zarobek, przy tym byl bardzo milym i nie nachalnym czlowiekiem. Mimo, ze przerastalo go fizycznie jechanie tak zaladowana riksza, ani przez moment sie nie skrzywil, nie marudzil, byl caly czas serdeczny i usmiechniety. Szacun dla tego Pana! Powinien byc wzorem dla wielu z nas..........

1 komentarz:

  1. Świetny opis! ... oczyma wyobraźni widziałam ten bohaterski wyczyn:)i Wasze skrępowane miny

    OdpowiedzUsuń